Na początku chciałam przeprosić, że tak długo nic nie pisałam. Niestety, szkoła, nauka, obowiązki i brak sił do pisania o tym decydowały, jednak teraz, gdy mam o jeden dzień dłuższy weekend spięłam się i napisałam tą notkę. Jest krótka, za co strasznie przepraszam, ale myślę, że na dniach pojawi się kolejna i będzie na pewno dłuższa.
Kazuma siedział na balkonie i palił papierosa. Myślał nad tym, co się wydarzyło, i trochę żałował. Przecież obiecał sobie, że relacja z tym chłopcem nie będzie tak wyglądać. Nie chciał mu zrobić krzywdy, jednak myśli, które przychodziły do jego głowy mimowolnie nie dawały mu spokoju. Myśl, że mógłby zakochać się w jego młodej i, bądźmy szczerzy, bardzo uroczej pokojówce, przyprawiała go o mdłości i doprowadzała do furii. Ten chłopiec miał być jego. Pragnął go całym swoim ciałem i duszą. Porwał go, udawał złego, prawie go zgwałcił, tylko po to, by go mieć. Za wszelką cenę. Zakochał się w nim, gdy tylko go zauważył. Gdy zauważył młodego, wyszydzanego chłopca stojącego koło szkoły, obok której przechodził, wiedział, że pokocha go całym sercem i da mu wszystko, czego tylko sobie zażyczy. Jednak pewne jest, że nie okaże mu tych uczuć teraz. Mógłby go wyśmiać, uznać za słabego, albo po prostu odrzucić, a to zniszczyłoby go i mogłoby sprawić, że naprawdę byłby agresywny. Nie, teraz nie otworzy się przed nim. Musi zrobić wszystko, by Haruto został z nim, nawet jeśli miałby go przetrzymywać przykutego do ściany piwnicy.
Z tym mocnym postanowieniem zebrał się w sobie, wyrzucił już dawno zgaszonego papierosa i wrócił do pokoju, w którym zostawił płaczącego i roztrzęsionego chłopca. Myślał, że do tej pory Haruto już się pozbiera, ewentualnie będzie trochę wystraszony. Jednak bardzo się mylił. Dzieciak siedział na łóżku z kolanami pod brodą, wciąż szlochając i krztusząc się własnymi łzami. Gdy spojrzał na Kazumę swoimi wielkimi, czerwonymi od łez oczami, mężczyzna przeraził się. Jak mógł wyrządzić mu taką krzywdę? Dlaczego zrobił to temu niewinnemu chłopakowi? Chciał go przeprosić, ale kompletnie nie wiedział, jak to się robi. Nigdy nikogo nie przepraszał, nawet nie żałował swoich czynów. Teraz jednak poczucie winy dręczyło jego sumienie. Niepewnie podszedł do łóżka i usiadł obok. Chwilę się wahał, ale w końcu zdecydował się wyciągnąć rękę do młodego. Niestety, starania poszły na marne, ponieważ ten widząc rękę mężczyzny przestraszył się i odsunął jak najdalej. Kazumie było go z jednej strony żal, ale z drugiej zaczynał się irytować, że ten odrzuca jego pomoc. Postanowił przysunąć się na tyle blisko, by Haruto nie mógł już uciec. Kiedy tak zrobił, ten spojrzał na niego przerażony, ale pozostał w bezruchu.
-Ja…-Kazuma zaczął, ale bał się, że nieodpowiedni dobór słów doprowadzi do katastrofy.-…przepraszam. Następnym razem Cię ostrzegę.
-Ostrzeżesz?-Haruto pisnął cieniutkim głosikiem.
-Ta. Ostrzegę. Pamiętaj, że nie jesteśmy tu na równych warunkach.-nie mógł mu okazać jakiejkolwiek czułości, choć miał na to wielką ochotę.-Zrozum to. Jesteś moją własnością.
Kazuma był pewien, że chłopiec będzie smutny po tym, co usłyszał, jednak nie spodziewał się tego, co się wydarzyło. Haruto wybuchł płaczem, po czym… rzucił się na Kazumę i mocno przytulił do jego brzucha, kładąc głowę na jego kolanach.
-Proszę…-jęknął, połykając łzy.-Błagam, nie krzywdź mnie. Wiem, że jestem beznadziejny, ale nie rób mi złych rzeczy.
Kazuma opuścił głowę. Gdyby nie to, że jego włosy były dość długie, Haruto na pewno zauważyłby, że w jego oczach pojawiły się łzy. Czuł się okropnie. Ranił go tylko dlatego, że sam się bał zranienia. Chciał przestać. Ale jeszcze nie teraz.
-Mały…-zaczął.-Bądź grzeczny, a nic Ci nie zrobię specjalnego… Rozumiesz?-jego głos był suchy i stanowczy.
-T… tak… postaram się.-widać było, że to nie to, co chciał usłyszeć, ale mimo wszystko trochę się uspokoił.
-Ok. To teraz idź do łazienki i się trochę odśwież, dobra?-Kazuma starał się być troszkę łagodniejszy, ale wciąż szorstki. Niestety, jego ton nadal był suchy. Na szczęście Haruto nie wyglądał na wyjątkowo przejętego z tego powodu. Znów popatrzył na jego twarz, i lekko pokiwał głową. Wyglądało to trochę tak, jakby młody mężczyzna miał w sobie jakąś część uroku małego szczeniaczka. Kazuma patrzył na niego i dłuższą chwilę ze sobą walczył, ale ostatecznie nie wytrzymał. Patrząc wciąż w oczy chłopca jak zahipnotyzowany dotknął delikatnie jego policzka, po czym przysunął się i pocałował go. Najpierw delikatnie, tylko musnął wargami jego usta, lecz gdy zauważył brak oporu z drugiej strony nie mógł się już powstrzymać. Przyciągnął go do siebie i pochłaniał jego usta, dotyk, całe ciało. Nawet jeśli chciał, nie mógł się już powstrzymać. To było jak narkotyk. Choć wiedział, że nie może pragnął go coraz bardziej i potrzebował coraz więcej. Po chwili dotarło do niego, że przecież niedawno ten chłopiec płakał ze strachu przed nim. Delikatnie go puścił i zaczął się powoli odsuwać obserwując zachowanie Haruto. Nie wiedział, czy będzie spokojny, czy znów wybuchnie histerycznym płaczem.
-Ja… prze…-po chwili zrozumiał, że nie może go przepraszać. Jeśli ma być ostry i stanowczy, to do końca.-To znaczy… Idź już. Umyj się i zejdź na dół, na pewno jesteś głodny.
-Tak.-jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Wyglądał tak, jakby nie było w nim w ogóle życia. Momentalnie wstał bez słowa i udał się do łazienki, która była przy samym pokoju. Gdy do niej wszedł, zamknął za sobą drzwi, po czym oparł się o nie plecami i osunął na podłogę. Nie wiedział co ma myśleć i czuć. Sądził, że pogodził się ze swoim losem, jednak gdy Kazuma chciał, by doszło do stosunku przeraził się. Nie znał go przecież ani trochę. Nie wiedział jaki jest, a póki co wydawał się być zimny i przerażający. Jednak… ten pocałunek. To było coś niesamowitego. To, jak język Kazumy delikatnie pieścił wnętrze jego ust sprawiało, że całe jego ciało drżało z podniecenia i przyjemności, jaką odczuwało. Ten mężczyzna nie był taki zły. W końcu do niczego nie doszło, nie skrzywdził go, a na te pocałunki Haruto się przecież godził. Podobały mu się. Chciał, by trwały dłużej. Tak. Chciał przy nim zostać. Ten mężczyzna dawał mu to, czego nikt inny nie chciał dać. Dawał uczucie, namiętność, pożądanie. Nikt inny go nie chciał, wszyscy tylko kpili i wyszydzali. A Kazuma zabrał go od tego i dał coś, może nie do końca to, czego można by oczekiwać, ale jednak coś ważnego, zapełniającego tą bolesną pustkę w sercu.
Chłopiec wstał, podszedł do umywalki, spojrzał w lustro. Wyglądał strasznie. Twarz brudna, cała w śladach po łzach, oczy czerwone i podkrążone, włosy w kompletnym nieładzie. Nie mógł tak strasznie wyglądać! Szybko przemył twarz zimną wodą, dzięki czemu zaczerwienienia poznikały, przeczesał włosy palcami. Uspokoił się trochę i wyszedł z łazienki. Kazuma czekał na niego już pod drzwiami, opierając się plecami o ścianę i paląc papierosa.
-Dobrze, że już jesteś. Szybko Ci poszło.-Haruto przemilczał to. I tak wiedział, że wygląda tragicznie, więc nic więcej nie mógł zrobić.-Mamy parę rzeczy do zrobienia.
-To znaczy co?-zapytał zaciekawiony. Mogło go czekać coś przyjemnego?
-Najpierw chodźmy coś zjeść, potem Ci wszystko opowiem.-złapał chłopca za rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów.
Haruto nie wiedział, co go czeka i co przyniesie przyszłość. Wiedział jedno- choćby nie wiadomo jak źle było, wreszcie nie będzie samotny.
Kazuma siedział na balkonie i palił papierosa. Myślał nad tym, co się wydarzyło, i trochę żałował. Przecież obiecał sobie, że relacja z tym chłopcem nie będzie tak wyglądać. Nie chciał mu zrobić krzywdy, jednak myśli, które przychodziły do jego głowy mimowolnie nie dawały mu spokoju. Myśl, że mógłby zakochać się w jego młodej i, bądźmy szczerzy, bardzo uroczej pokojówce, przyprawiała go o mdłości i doprowadzała do furii. Ten chłopiec miał być jego. Pragnął go całym swoim ciałem i duszą. Porwał go, udawał złego, prawie go zgwałcił, tylko po to, by go mieć. Za wszelką cenę. Zakochał się w nim, gdy tylko go zauważył. Gdy zauważył młodego, wyszydzanego chłopca stojącego koło szkoły, obok której przechodził, wiedział, że pokocha go całym sercem i da mu wszystko, czego tylko sobie zażyczy. Jednak pewne jest, że nie okaże mu tych uczuć teraz. Mógłby go wyśmiać, uznać za słabego, albo po prostu odrzucić, a to zniszczyłoby go i mogłoby sprawić, że naprawdę byłby agresywny. Nie, teraz nie otworzy się przed nim. Musi zrobić wszystko, by Haruto został z nim, nawet jeśli miałby go przetrzymywać przykutego do ściany piwnicy.
Z tym mocnym postanowieniem zebrał się w sobie, wyrzucił już dawno zgaszonego papierosa i wrócił do pokoju, w którym zostawił płaczącego i roztrzęsionego chłopca. Myślał, że do tej pory Haruto już się pozbiera, ewentualnie będzie trochę wystraszony. Jednak bardzo się mylił. Dzieciak siedział na łóżku z kolanami pod brodą, wciąż szlochając i krztusząc się własnymi łzami. Gdy spojrzał na Kazumę swoimi wielkimi, czerwonymi od łez oczami, mężczyzna przeraził się. Jak mógł wyrządzić mu taką krzywdę? Dlaczego zrobił to temu niewinnemu chłopakowi? Chciał go przeprosić, ale kompletnie nie wiedział, jak to się robi. Nigdy nikogo nie przepraszał, nawet nie żałował swoich czynów. Teraz jednak poczucie winy dręczyło jego sumienie. Niepewnie podszedł do łóżka i usiadł obok. Chwilę się wahał, ale w końcu zdecydował się wyciągnąć rękę do młodego. Niestety, starania poszły na marne, ponieważ ten widząc rękę mężczyzny przestraszył się i odsunął jak najdalej. Kazumie było go z jednej strony żal, ale z drugiej zaczynał się irytować, że ten odrzuca jego pomoc. Postanowił przysunąć się na tyle blisko, by Haruto nie mógł już uciec. Kiedy tak zrobił, ten spojrzał na niego przerażony, ale pozostał w bezruchu.
-Ja…-Kazuma zaczął, ale bał się, że nieodpowiedni dobór słów doprowadzi do katastrofy.-…przepraszam. Następnym razem Cię ostrzegę.
-Ostrzeżesz?-Haruto pisnął cieniutkim głosikiem.
-Ta. Ostrzegę. Pamiętaj, że nie jesteśmy tu na równych warunkach.-nie mógł mu okazać jakiejkolwiek czułości, choć miał na to wielką ochotę.-Zrozum to. Jesteś moją własnością.
Kazuma był pewien, że chłopiec będzie smutny po tym, co usłyszał, jednak nie spodziewał się tego, co się wydarzyło. Haruto wybuchł płaczem, po czym… rzucił się na Kazumę i mocno przytulił do jego brzucha, kładąc głowę na jego kolanach.
-Proszę…-jęknął, połykając łzy.-Błagam, nie krzywdź mnie. Wiem, że jestem beznadziejny, ale nie rób mi złych rzeczy.
Kazuma opuścił głowę. Gdyby nie to, że jego włosy były dość długie, Haruto na pewno zauważyłby, że w jego oczach pojawiły się łzy. Czuł się okropnie. Ranił go tylko dlatego, że sam się bał zranienia. Chciał przestać. Ale jeszcze nie teraz.
-Mały…-zaczął.-Bądź grzeczny, a nic Ci nie zrobię specjalnego… Rozumiesz?-jego głos był suchy i stanowczy.
-T… tak… postaram się.-widać było, że to nie to, co chciał usłyszeć, ale mimo wszystko trochę się uspokoił.
-Ok. To teraz idź do łazienki i się trochę odśwież, dobra?-Kazuma starał się być troszkę łagodniejszy, ale wciąż szorstki. Niestety, jego ton nadal był suchy. Na szczęście Haruto nie wyglądał na wyjątkowo przejętego z tego powodu. Znów popatrzył na jego twarz, i lekko pokiwał głową. Wyglądało to trochę tak, jakby młody mężczyzna miał w sobie jakąś część uroku małego szczeniaczka. Kazuma patrzył na niego i dłuższą chwilę ze sobą walczył, ale ostatecznie nie wytrzymał. Patrząc wciąż w oczy chłopca jak zahipnotyzowany dotknął delikatnie jego policzka, po czym przysunął się i pocałował go. Najpierw delikatnie, tylko musnął wargami jego usta, lecz gdy zauważył brak oporu z drugiej strony nie mógł się już powstrzymać. Przyciągnął go do siebie i pochłaniał jego usta, dotyk, całe ciało. Nawet jeśli chciał, nie mógł się już powstrzymać. To było jak narkotyk. Choć wiedział, że nie może pragnął go coraz bardziej i potrzebował coraz więcej. Po chwili dotarło do niego, że przecież niedawno ten chłopiec płakał ze strachu przed nim. Delikatnie go puścił i zaczął się powoli odsuwać obserwując zachowanie Haruto. Nie wiedział, czy będzie spokojny, czy znów wybuchnie histerycznym płaczem.
-Ja… prze…-po chwili zrozumiał, że nie może go przepraszać. Jeśli ma być ostry i stanowczy, to do końca.-To znaczy… Idź już. Umyj się i zejdź na dół, na pewno jesteś głodny.
-Tak.-jego twarz nie miała żadnego wyrazu. Wyglądał tak, jakby nie było w nim w ogóle życia. Momentalnie wstał bez słowa i udał się do łazienki, która była przy samym pokoju. Gdy do niej wszedł, zamknął za sobą drzwi, po czym oparł się o nie plecami i osunął na podłogę. Nie wiedział co ma myśleć i czuć. Sądził, że pogodził się ze swoim losem, jednak gdy Kazuma chciał, by doszło do stosunku przeraził się. Nie znał go przecież ani trochę. Nie wiedział jaki jest, a póki co wydawał się być zimny i przerażający. Jednak… ten pocałunek. To było coś niesamowitego. To, jak język Kazumy delikatnie pieścił wnętrze jego ust sprawiało, że całe jego ciało drżało z podniecenia i przyjemności, jaką odczuwało. Ten mężczyzna nie był taki zły. W końcu do niczego nie doszło, nie skrzywdził go, a na te pocałunki Haruto się przecież godził. Podobały mu się. Chciał, by trwały dłużej. Tak. Chciał przy nim zostać. Ten mężczyzna dawał mu to, czego nikt inny nie chciał dać. Dawał uczucie, namiętność, pożądanie. Nikt inny go nie chciał, wszyscy tylko kpili i wyszydzali. A Kazuma zabrał go od tego i dał coś, może nie do końca to, czego można by oczekiwać, ale jednak coś ważnego, zapełniającego tą bolesną pustkę w sercu.
Chłopiec wstał, podszedł do umywalki, spojrzał w lustro. Wyglądał strasznie. Twarz brudna, cała w śladach po łzach, oczy czerwone i podkrążone, włosy w kompletnym nieładzie. Nie mógł tak strasznie wyglądać! Szybko przemył twarz zimną wodą, dzięki czemu zaczerwienienia poznikały, przeczesał włosy palcami. Uspokoił się trochę i wyszedł z łazienki. Kazuma czekał na niego już pod drzwiami, opierając się plecami o ścianę i paląc papierosa.
-Dobrze, że już jesteś. Szybko Ci poszło.-Haruto przemilczał to. I tak wiedział, że wygląda tragicznie, więc nic więcej nie mógł zrobić.-Mamy parę rzeczy do zrobienia.
-To znaczy co?-zapytał zaciekawiony. Mogło go czekać coś przyjemnego?
-Najpierw chodźmy coś zjeść, potem Ci wszystko opowiem.-złapał chłopca za rękę i pociągnął za sobą w stronę schodów.
Haruto nie wiedział, co go czeka i co przyniesie przyszłość. Wiedział jedno- choćby nie wiadomo jak źle było, wreszcie nie będzie samotny.